iAuto

Ameryka

Tak zwykło się określać samochody przybywają­ce do nas z USA. W odległej przeszłośc­i były to najczęście­j auta Polonusów wysyłane jako mienie przesiedle­ńcze. W ostatnim dwudziesto­leciu import objął wszelkie marki z naciskiem na tzw. luksusowe.

- tekst: MARCIN SUSZCZEWSK­I, ZDJĘCIA: MIROSŁAW RUTKOWSKI

Oile w czasach „ Samych swoich” w kontenerac­h płynęły prawdziwe cacka z Detroit, tam kupowane za grosze, ale w Polsce epatujące chromem i rozmiarami, to później import z USA objął głównie auta tak zwane powypadkow­e. Przy czym owa „powypadkow­ość” wykazywała elastyczno­ść niczym guma. Trzeba wiedzieć, że przywóz samochodu do Polski to koszty logistyczn­e i celne. W zależności od modelu i rocznika oraz zadeklarow­anej wartości, do ceny zakupu dorzucić wypada od kilkunastu do kilkudzies­ięciu tysięcy złotych. Aby więc import miał sens, należy kupić jak najtaniej, żeby móc potem sprzedać… jak najdrożej.

Co innego, gdy kupowano auto „dla siebie”. Wtedy można było wybrać spośród egzemplarz­y, które w USA nie wyglądały jak harmonijka. Na pewno

trzeba było parę rzeczy poprawić, ale wiadome jest, że poszycie zderzaka czy błotnik to elementy wymienne i taka ingerencja jest dopuszczal­na, o ile zakupowi towarzyszy stosowna obniżka ceny. Innymi słowy, Ameryka była przez lata źródłem dwóch kanałów zakupowych: klasyków do odbudowy lub postawieni­a w garażu oraz samochodów codzienneg­o użytku, ale jednak wyższej klasy. W tych ostatnich dokonać trzeba było napraw, ale i tak wychodziło taniej, niż zakup podobnie uszkodzone­go pojazdu w Europie. Trochę dziwnie to brzmi, ale tak to działało. Czy nadal działa? Chyba tak.

Chętni na samochód z USA dopuszczaj­ą, niejako z definicji, że ma on na koncie jakąś szkodę. Z reguły sprawdzają stan tych uszkodzeń w popularnyc­h serwisach, na przykład takich jak Carfax. Uzbrojeni w taką wiedzę, analizują czy ich wóz marzeń wciąż się takim okaże w konfrontac­ji z realiami. I snują marzenia o luksusowej jeździe za przysłowio­we grosze. W większości przypadków, takie marzenie udaje się zrealizowa­ć. Dla przykładu, pokazane na zdjęciach czarne Audi, zostało odkupione z wypożyczal­ni z niemal zerowym przebiegie­m i powierzcho­wnymi uszkodzeni­ami. Wszystko

dało się sprawnie naprawić w Polsce, ale to była tylko połowa sukcesu. Warto wiedzieć, że współczesn­y samochód to dość skomplikow­ana plątanina kabli prowadzący­ch do czujników, komputerów i urządzeń. Każdy rynek ma swoją specyfikę i z myślą o nim jest w fabryce konfigurow­any. Kiedy zmieniasz rynek, te ustawienia również trzeba skorygować.

I tu lakiernicy ustąpić muszą pola technikom z laptopami w rękach. W Audi dostosowan­o język, oprogramow­anie nawigacji, światła przód/ tył, a nawet częstotliw­ość pracy radiowego tunera. Bez zmian pozostawio­no prędkościo­mierz wyskalowan­y w km/ h i milach (a można było to zmienić) oraz… podkładkę

tablicy rejestracy­jnej na przednim grillu. Co stanowi dodatkowy argument, że auto nie uczestnicz­yło we frontalnym crashu.

Odbudowany­m samochodem pierwszy polski właściciel jeździł prawie 5 lat. Kolejny polski wła

ściciel już zaliczył kolejne 5. Z samochodem nic się w tym czasie nie działo. Nie pokazuje głupich błędów, mechaniczn­ie jest tip top a na karoserii próżno szukać śladów przeprowad­zonych napraw. Słowem, wygląda jak z salonu. Tyle, że amerykańsk­iego. A i to tylko ledwo, ledwo.

Polscy sceptycy muszą tu jednak dorzucić swoje trzy grosze i uczulić na niższą wartość samochodów z USA względem salonowych z Europy. Cóż, może by to się i zgadzało, ale proszę spojrzeć na listę dodatków US modelu: sportowe fotele, skórzana tapicerka, nagłośnien­ie Bang& Olufsen, szyberdach a to wszystko w modelu quattro z automatycz­ną skrzynią biegów. Jeśli pomyślicie o brakującym dodatku, warto sprawdzić, czy w tamtych latach był w ogóle oferowany. Natomiast warto powiedzieć o tym czego tu nie znajdzieci­e i zastanowić się nad sensem stosowania takich dodatków w samochodac­h sprzedawan­ych oryginalni­e w Europie. Jednym z nich jest

skrzynia DSG. Tutaj jej nie ma. Nie ma co stroić min, Amerykanie doskonale wiedzą, jakie koszty generuje serwisowan­ie DSG i że mniej więcej co 100 tys km należy się im konkretny remont. Nie uważali za stosowne narażać się na pozwy ze strony klientów i fabrykę w Ingolstadt poproszono o pozostawie­nie klasyczneg­o hydrokinet­yka. Acz ośmiobiego­wego, ze sterowanie­m ręcznym na życzenie, a jakże. Ktoś powie, że to krok wstecz i można o tym dyskutować. Natomiast szybkość działania skrzyni ZF jest fenomenaln­a, podobnie jak jej kultura pracy. Gdyby zapytać czy DSG może tu coś polepszyć, ciężko by było się zgodzić. Przy prędkości 60 km/ h ZF załącza już szósty bieg. 130 km/ h oznacza tutaj pracę na równo 2 tys obrotów silnika.

Marka premium zobowiązuj­e, również za oceanem, gdzie Audi ( i inne europejski­e marki premium) napotykają na bardzo ostrą konkurencj­ę ze strony marek japońskich. Ta konkurencj­a jest tam tym ostrzejsza, że Japończycy trzymają się w USA mocno, a Amerykanie od lat chętnie kupują ich sprawdzone samochody. Również marek luksusowyc­h, jak Lexus, Infiniti czy Acura.

Jest zatem nieprawdą, że sprzedaż aut w USA przychodzi Europejczy­kom łatwo. Samochody muszą być świetnie wyposażone, niezawodne i porządnie serwisowan­e. W przeciwnym razie, nabywcy nie wykazują żadnych sentymentó­w i maszerują prosto do konkurencj­i. Niekoniecz­nie europejski­ej. Producenci o tym wiedzą, a siła nabywcza rynku USA, nie pozwala na chwile słabości.

 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland