My zimy nie lubimy
Kilka ciepłych, marcowych dni przypomniała niedowiarkom, że zimę zastępuje wiosna. Zanim jednak ulegniemy wiosennym uniesieniom, zajmijmy się samochodem. Niech i on poczuje wiosnę.
Tegoroczna zima nie była szczególnie dotkliwa, jednak trochę soli na drogi trzeba było wysypać. A ta, jak wiadomo, w połączeniu z wilgocią sprzyja rudej destrukcji podwozia samochodu. Dlatego nie od rzeczy jest nie tylko umycie karoserii, ale również opłukanie podwozia i wszystkiego, co pod autem jest. A po zabiegach kosmetycznych odwiedzamy zaprzyjaźniony warsztat, aby przeprowadzić weryfikację zakresu destrukcji dokonanej przez sól, wilgoć i lód. Dobrą okazją jest wymiana opon. Szczególnie uważnie należy przyjrzeć się hamulcom. Zimą trudno było zauważyć, że z hamulcami dzieje się coś złego, bowiem na śliskich nawierzchniach hamujemy delikatnie. A także jazda po nawierzchni o małej przyczepność z częściowo zablokowanym kołem, nie
budzi podejrzeń. Sprawdzić należy stan tarcz, klocków, przewodów hamulcowych, wszelkie podejrzane elementy należy wymienić. Tu nie ma „jeździć, obserwować”, bo od stanu hamulców zależy życie i zdrowie. Po sezonie zimowym szczególną uwagę należy zwrócić na korozję przewodów hamulcowych. Rdza intensyfikowana przez sól i wilgoć, bardzo szybko i skutecznie niszczy poszczególne elementy układu. Oplecione stalową siatką przewody elastyczne, a także bardziej odporne na korozję przewody miedziane muszą wytrzymać duże wahania ciśnienia. Jakiekolwiek uszkodzenie może spowodować, że hamulec nie zadziała. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby przewidzieć skutki. Przy okazji należy skontrolować płyn hamulcowy. Producenci zalecają jego wymianę co dwa lata dlatego, że jest higroskopijny i po tym czasie w znacznym stopniu traci swe własności. W efekcie w czasie intensywnego hamowania wchłonięta przez płyn woda może odparować i wciśnięcie pedału hamulca nie spowoduje reakcji hamulców.
Samochody, które mają hamulce bębnowe wymagają okresowego przeglądu i konserwacji układu, tym bardziej, iż stopień ich zużycia nie jest monitorowany przez czujniki. Samochód pozostawiany w mroźne dni z zaciągniętym hamulcem postojowym potrafi się zablokować. Po rozgrzaniu układu wydechowego i odmrożeniu linki, szczęk, czy co tam zamarzło, „ręczny” działa normalnie. Do czasu. Oczywiście można przyjąć, że hamulca postojowego nie używamy zimą, dzięki czemu tego rodzaju problemy nas ominą. Nie zmienia to jednak faktu, iż hamulce trzeba po zimie dokładnie sprawdzić i w czasie tej diagnostyki nie pominąć hamulca postojkowego.