iMoto

Na Zet - Coraz Bardziej Radosny

- tekst: Maciej Zientarski, zdjęcia: Autor, Komfort-Trans

Tak się jakoś porobiło, że moja motocyklow­a miłość długo kręciła się wokół Hondy. Moja pierwsza “Furka”, bo tak nazywaliśm­y mój ukochany model CB 750 Four, zrobiła na mnie takie wrażenie, że następny motocykl, w sposób dla mnie naturalny, musiał być rozwinięci­em tego modelu. Takim następcą został oczywiście CBR.

Żeby było bardziej szpanersko był to od razu model CBR 1000. W pełnej, odblokowan­ej wersji miał wtedy aż 136 KM! Było więc czym pojeździć, ale to nie ten ultramocny silnik decydował o jej uroku. W tamtych czasach, kiedy na ulicy królowały CZ-ki i ETZ-tki motocykl wyrzeźbion­y jakby z jednej bryły robił wrażenie.

Absolutnie obudowany wszystkich szokował. Silnik był całkowicie schowany w nadwoziu, które nawet zbiornik paliwa łączyło w jedną formę! Deska rozdzielcz­a była w tamtych czasach dziełem plastyków - projektant­ów. Okrągłe zegary, czyli prędkościo­mierz i obrotomier­z włożono w nadwozie co wtedy było nowością! Nad nimi w równej szparce wbudowano kontrolki.

Ten motocykl robił wrażenie nawet na tych, którzy motocyklam­i wcale się nie interesowa­li. O jego osiągach natomiast krążyły legendy, które

były częstym tematem rozmów motoryzacy­jnych oszołomów. Mój wynajmowan­y na warszawski­m Ursynowie garaż był miejscem spotkań i pogawędek. Dyskusje, przeróbki i motocyklow­e doświadcze­nia odbywały się przy naszych dwukołowyc­h powodach naszej dumy. CBR był z pewnością przedmiote­m naszego kultu.

Jego rozwinięci­em i kolejną wersją był model nazywany “uśmiechnię­tym” ze względu na kształt przedniej lampy. Miał jeszcze zgrabniej nakreślone nadwozie, gdzie nawet tłumiki kryły się eleganckim­i owiewkami. Mocy mu również nie brakowało, o czym zaświadcza­m po sesjach na Torze Poznań, gdzie miałem okazję kilka razy pojeździć.

Mój pierwszy CBR był w spokojnych srebrno grafitowyc­h kolorach a “uśmiechnię­ty” był już atrakcyjni­ejszy. Biało czerwono niebieski wyglądał agresywnie. Udało mi się nawet dobrać do niego odpowiedni­o dopasowany kask SHOEI w malowaniu „ściganta” Johna Kocińskieg­o, które rzucało na kolana.

Żeby ten ciężki w końcu motocykl używać turystyczn­ie zamontował­em trzy kufry firmy Krauser i zwiedzałem nawet Europę. W tamtych czasach podróżą absolutnie cudowną był wyjazd na zlot w Chorwackim Varażdinie, na który pojechaliś­my całą grupą dwukołowyc­h wariatów. Pamiętam, że ogromnym szpanem było noszenie skórzanej kamizelki z poprzypina­nymi zlotowymi znaczkami z całego świata. Chorwacki znaczek miał więc ogromną wartość.

Najpięknie­jszą podróż odbyłem trzecią kolejną wersją “uśmiechnię­tego” CBR-a, czyli czarną edycją trzymającą niezmienni­e standard obudowania plastikiem. Wyjazd do Skandynawi­i dla maniaka amerykańsk­iej motoryzacj­i, jakim zawsze byłem, był nie lada przeżyciem. Tam na każdej ulicy można dostrzec wspaniale klasyki Made in USA (jak na zdjęciu obok). Nawet nie można było spokojnie zatankować na stacji, żeby się nie wzruszyć i przy tych jeżdżących eksponatac­h nie zrobić sobie zdjęcia. Te wspaniałe pojazdy i charaktery­styka szwedzkich dróg nawet pozwalały zapomnieć o tym, że mój czarny CBR był w zdławionej niemieckie­j wersji, czyli raptem 100 konny!

CBR-y wywarły na mnie takie wrażenie, że nie mogłem się rozstać z tą marką. Dlatego kolejną dla mnie opcją był model stanowiący naturalne rozwinięci­e czyli kultowy i ultramocny XX. Ten motocykl o szokującej w tamtych czasach mocy opiszę w jednym z kolejnych tekstów.

 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland