Prosto z NASA
Kiedy Amerykanie przygotowywali program kosmicznych wahadłowców, jednym z obszarów ich badań było opracowanie skutecznego systemu gaśniczego. Takiego, który nie zaleje wszystkiego pianą i pozwoli szybki dostęp i odbudowę wrażliwych podzespołów elektroniki..
W kosmosie, tak przynajmniej mówią ci, którzy stamtąd wrócili, nie ma żartów. Jak ci się spali komputer odpowiedzialny za powrót z orbity, to masz przechlapane. Na motocyklu jest może trochę łatwiej, ale wiele z wyzwań jest w obu przypadkach podobnych. Poza technologią gaszenia, motocykl okazuje się bowiem pojazdem nieprzygotowanym do przewozu tradycyjnej gaśnicy. Bo, czy widział ktoś z was w życiu gaśnicę przyczepioną do jednośladu. Tradycyjne puszki gaśnicze są zbyt, do tego celu, nieporęczne. Alternatyw zaś brak.
Akurat to ostatnie twierdzenie właśnie traci na aktualności, bo program kosmicznych wahadłowców NASA zostawił po sobie nowoczesną technologię gaśniczą, która ratujące sprzęt (a często i życie) urządzenie zabudowała w opakowaniu nie większym od flary ostrzegawczej. Wiecie, takie sztuczne ognie, które Amerykanie lubią rozrzucać w okolicach zepsutego na autostradzie pojazdu. Ale po kolei.
Gaśnice FSS, których koncepcja zadebiutowała w kosmosie, pracują w oparciu o dwie różne reakcje: fizyczną i chemiczną. Gdy zainicjujemy proces wytwarzania strumienia aerozolu, będziemy mieli w ręku miotacz potasu, która generuje skuteczny gaz gaśniczy. W tej reakcji potas ma silne właściwości hamujące powstawania wolnych rodników
ognia. Reakcja fizyczna – związana jest z tendencją potasu do szybkiego utleniania się w powietrzu. W kontakcie z powietrzem, sole alkaliczne pochłaniają duże ilości tlenu, który podtrzymuje proces palenia.
Kto uczęszczał, ale ze zrozumieniem, na lekcje chemii, ten złapie, że kontrolowana reakcja chemiczna powstaje po aktywacji FSS poprzez stabilne powiązanie cząstek potasu z rodnikami ognia.
W wyniku tych dwóch reakcji następuje szybki proces utleniania, który natychmiast przekształca wyrzucany strumień gaśniczy z postaci stałej w gazową, uwalniając gaszące cząstki potasu.
Atomy te są w stanie przechwycić i zakłócić działanie innych wolnych cząstek powstających w procesie spalania i powstawania ognia, aż do momentu zahamowania procesu rozprzestrzeniania się płomienia. Podkreślmy to, w FSS potas wchodzi w reakcję z wolnymi rodnikami niestabilnych wodorotlenków tworząc stabilny wodorotlenek potasu. Na tym poziomie reakcja łańcuchowa jest zatrzymana i płomień gaśnie.
Miłośnicy włoskich motocykli docenią, że FSS opracowali włoscy inżynierowie a dostępne w sprzedaży gaśnice są produkowane w krainie wina i pizzy, a nie nad Gangesem czy w okolicach ryżowych tarasów. Producent mówi, że podejmowano tam próby skopiowania ich technologii, ale bez powodzenia. Dlatego pozostaje tylko zakup oryginału.
Jak widać na zdjęciach, FSS jest nieduży. Mierzy ok. 33cm i ma średnicę 3,5cm, a przy tym waży tylko 500 gramów więc na pewno nie będzie stanowił obciążenia dla motocykla ani utrudnienia w pakowaniu. FSS nie ma okresu ważności, co wynika z jego konstrukcji, gdzie zamiast piany czy proszku spakowanego pod ciśnienie, mamy do czynienia z urządzeniem napchanym minerałami i aktywowanym draską i pocieraniem o nią. Jak w zapałkach, tylko efekt jakby przeciwny.