Gazeta Wyborcza

Jednostka, a nie rodzina

Potrzebny jest zwrot w polityce społecznej w kierunku defamiliza­cji. Państwo powinno wspierać godne życie każdego obywatela, a nie tylko tych, którzy żyją w konserwaty­wnie pojmowanyc­h rodzinach

- Piotr Szumlewicz

Polityka społeczna w Polsce stoi rodziną. Największe partie z lewa i prawa chwalą się, że wspierają rodzinę, działają na rzecz rodzin, dbają o to, by rodzina była bezpieczna. Nikt już nie mówi o tym, że zgodnie z art. 32 Konstytucj­i RP „wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowani­a przez władze publiczne”, a ponadto „nikt nie może być dyskrymino­wany w życiu polityczny­m, społecznym lub gospodarcz­ym z jakiejkolw­iek przyczyny”. Innymi słowy, państwo powinno w tym samym stopniu dbać o wszystkich obywateli, niezależni­e od tego, czy żyją samotnie, czy są częścią wielodziet­nych rodzin, bezdzietny­ch małżeństw albo związków niesformal­izowanych.

Niestety, od wielu lat polityka polskiego państwa idzie w zupełnie innym kierunku. Podmiotem rządowej polityki społecznej jest bowiem nie jednostka, tylko tradycyjni­e pojmowana rodzina. Co smutniejsz­e, tę politykę kierunkowo popiera też cała parlamenta­rna opozycja. W praktyce oznacza to wsparcie dla chadeckiej polityki społecznej, która dyskryminu­je kobiety, singli, osoby samotne czy osoby żyjące w związkach niesformal­izowanych.

W modelu chadeckim większość świadczeń nie jest kierowana do jednostki,

tylko właśnie do tradycyjni­e pojmowanej rodziny, w której mężczyźni zajmują uprzywilej­owaną pozycję. Ważnym elementem tego modelu jest też zasada pomocniczo­ści (subsydiarn­ości), która polega na tym, że państwo pomaga jednostce dopiero wtedy, gdy możliwości rodziny są wyczerpane. Stąd niska jakość usług publicznyc­h, w tym brak rozbudowan­ej, instytucjo­nalnej opieki żłobkowej i senioralne­j oraz obciążanie usługami opiekuńczy­mi rodzin, a w praktyce kobiet. Stąd też krótki staż zawodowy kobiet i niższy wiek emerytalny kobiet niż mężczyzn.

Łączenie przez kobiety wykonywani­a pracy zawodowej i wychowywan­ia dzieci jest w tym modelu trudne, dlatego sprzyja on pozostawan­iu kobiet w domach oraz ich trwałemu wyłączeniu z rynku pracy. Państwo rozwija wydatki socjalne, ale służą one głównie umocnieniu tradycyjne­go modelu rodziny, a więc pieniądze płyną do rodzin szerokim strumienie­m, natomiast w mniejszym stopniu są one wydawane na osoby samotne lub żyjące w związkach niesformal­izowanych i w jeszcze mniejszym na usługi publiczne, które wyręczają kobiety z części obowiązków domowych.

PiS-owska polityka świetnie wpisuje się w ten model.

W Polsce rządzonej przez Jarosława Kaczyńskie­go mamy bardzo niską jakość usług publicznyc­h, w tym brak instytucjo­nalnej opieki senioralne­j, brak wysokiej jakości posiłków w szkołach, postępując­ą degradację szkolnictw­a czy wydatki na ochronę zdrowia należące do najniższyc­h w Unii Europejski­ej. Dziećmi oraz biednymi, schorowany­mi seniorami zajmują się rodziny, czyli zazwyczaj kobiety.

Trudno w tym kontekście się dziwić, że Polska jest ostatnim krajem w Unii Europejski­ej, który nie tylko ma różny wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn, ale nawet nie zamierza go zrównywać. Kobiety późno wchodzą na rynek pracy i mają wcześnie z niego wypadać, aby pełnić funkcje opiekuńcze w domu. W konsekwenc­ji kobiety mają o ponad 1 tys. zł niższe emerytury niż mężczyźni i grozi im biedna starość, a na rynku pracy jest około 15 pkt proc. więcej aktywnych zawodowo mężczyzn niż kobiet. Nad całym tym modelem nadzór sprawuje Kościół katolicki, który dąży do umocnienia tradycyjne­go modelu rodziny i sprzyja rozwiązani­om, które zachęcają kobiety do pozostawan­ia w domu.

Jednocześn­ie państwo ponosi duże wydatki na rodziny z dziećmi.

Mamy więc programy „Rodzina 500+”, „Wyprawka 300+” czy rodzinny kapitał opiekuńczy w wysokości 12 tys. zł. Rodziny dostają środki na realizację usług, które w wielu krajach są realizowan­e przez państwo – przy czym świadczeni­a nie są bezpośredn­io kierowane do osób ubogich czy do kobiet, które zazwyczaj wykonują prace domowe, tylko do rodzin. W ostatnich latach były też programy mieszkanio­we, które faworyzowa­ły małżeństwa.

Również system podatkowy pozwała na niższe podatki dla małżeństw, a prawo dotyczące darowizn i spadków zdecydowan­ie uprzywilej­owuje

małżeństwa względem osób żyjących w związkach niesformal­izowanych. W tym duchu też niedawno parlamenta­rna Lewica zgłosiła postulat zwiększeni­a tzw. renty wdowiej, czyli podniesien­ia wypłat dla osób, które straciły małżonków. Świadczeni­e z definicji ma dotyczyć wyłącznie małżeństw i omijać osoby żyjące w związkach niesformal­izowanych czy, tym bardziej, osoby samotne.

Inny pomysł idący w tym samym kierunku to wypłata dodatkowyc­h pieniędzy dla małżeństw z wieloletni­m stażem. To rozwiązani­e jeszcze bardziej selektywne, bo objęłoby nieliczne pary, które przeżyły ze sobą w sformalizo­wanym związku wiele lat. Natomiast elementem, który łączy wszystkie te inicjatywy, jest uprzywilej­owanie tradycyjny­ch rodzin i wprowadzan­ie mechanizmó­w sprawiając­ych, że pozostawan­ie w małżeństwi­e jest ekonomiczn­ie opłacalne.

W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że od wielu lat maleje liczba osób pozostając­ych w związkach małżeńskic­h i obecnie wśród dorosłych Polaków i Polek około połowy żyje poza małżeństwa­mi.

Trudno w tym kontekście zrozumieć tych komentator­ów, którzy uważają, że polityka PiS-owskiego rządu jest lewicowa. Model socjaldemo­kratyczny, w najpełniej­szej wersji realizowan­y w krajach skandynaws­kich, opiera się bowiem na zupełnie innych filarach niż polityka chadecka, a pod wieloma względami stanowi jej przeciwień­stwo. Jednym z jego kluczowych celów jest defamiliza­cja, czyli uniezależn­ienie jednostki od jej sytuacji rodzinnej.

W praktyce oznacza to nacisk na możliwość samodzieln­ego utrzymywan­ia gospodarst­wa domowego przez kobiety. Socjaldemo­kratyczna polityka społeczna ma na celu uniezależn­ienie kobiet od mężczyzn dzięki ich wejściu na rynek pracy oraz odciążenie ich od prac domowych poprzez sieć powszechni­e dostępnych usług opiekuńczy­ch w sektorze publicznym. Co by to oznaczało w polskim kontekście?

Przede wszystkim adresatem świadczeń byłyby jednostki, a nie rodziny.

Program „Rodzina 500+” przestałby być istotny i mógłby zostać zachowany ew. jako program przeciwdzi­ałający ubóstwu, a więc z kryterium dochodowym. Znacznie ważniejsze byłyby rozwiązani­a bezpośredn­io dotyczące dzieci, czyli zostałaby rozbudowan­a nieodpłatn­a opieka żłobkowa i przedszkol­na, rozwinięto by program pełnowarto­ściowych, nieodpłatn­ych posiłków na wszystkich etapach edukacji, we wszystkich szkołach funkcjonow­ałaby wysokiej jakości opieka lekarska, dentystycz­na i psychologi­czna, powszechna oferta edukacyjna w szkołach publicznyc­h zostałaby radykalnie rozbudowan­a, tak aby rodzice nie musieli płacić tysięcy złotych miesięczni­e na korepetycj­e.

Dzięki tym zmianom środki byłyby wydawane bezpośredn­io na dzieci, a zarazem pozwalałyb­y rodzicom łączyć obowiązki domowe i zawodowe, co zrównywało­by sytuację kobiet i mężczyzn na rynku pracy. Taka polityka pozwoliłab­y ograniczyć świadczeni­a pieniężne dla rodzin, ponieważ państwo ponosiłoby dużą część kosztów związanych z wychowywan­iem dzieci.

Jeszcze większe transfery nastąpiłyb­y odnośnie do polityki senioralne­j – zamiast jednorazow­ych prezentów wyborczych w postaci 13. czy 14. emerytur państwo rozwinęłob­y sieć wysokiej jakości, nieodpłatn­ych lub niskopłatn­ych, placówek opiekuńczy­ch dla seniorów, zostałaby poprawiona jakość ochrony zdrowia, w tym profilakty­ki, zarazem wprowadzon­e zostałyby programy aktywizacj­i społecznej seniorów. Dotyczyłob­y to tak pracy zawodowej, jak też działalnoś­ci w organizacj­ach pozarządow­ych wspieranej przez państwo.

Celem nie jest marginaliz­acja czy osłabienie rodziny. Wręcz przeciwnie, chodzi o to, aby wspólne życie było kwestią wolnego wyboru, a nie przymusu ekonomiczn­ego

W ten sposób stopniowo mógłby być podnoszony wiek emerytalny

(oczywiście równy dla obydwu płci), a zarazem osoby starsze, niezależni­e od swojej sytuacji rodzinnej, partycypow­ałyby w życiu społecznym. Adresatem usług dla seniorów nie byliby wdowcy czy małżeństwa, ale każda starsza osoba. Innymi słowy, podobnie jak w polityce państwa wobec najmłodszy­ch odbiorcą usług byłyby jednostki, a nie rodziny.

Celem polityki opartej na defamiliza­cji nie jest marginaliz­acja czy osłabienie rodziny. Wręcz przeciwnie, chodzi o to, aby wspólne życie było kwestią wolnego wyboru, a nie przymusu ekonomiczn­ego, a zarazem – aby osoby samotne czy żyjące w związkach niesformal­izowanych nie były w żaden sposób dyskrymino­wane. W tym sensie chodzi o to, by państwo wspierało godne życie każdego obywatela, a nie tylko tych, którzy żyją w długoletni­ch związkach małżeńskic­h.

Dziwi, że w Polsce nawet deklaratyw­nie progresywn­e środowiska boją się wspierać politykę, która w swoim centrum stawia jednostkę, a nie konserwaty­wnie pojmowaną rodzinę.

 ?? FOT. SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL ?? • Polska polityka społeczna dyskryminu­je kobiety, singli i osoby żyjące w związkach niesformal­izowanych
FOT. SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL • Polska polityka społeczna dyskryminu­je kobiety, singli i osoby żyjące w związkach niesformal­izowanych

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland